Nie jestem, jak zapewne widzicie po moich przepisach zbytnim cukrusiem (jak to mawiała moja babcia), niemniej czasem napada mnie wręcz przeogromna ochota na jakiegoś domowego słodycza. Dlatego też zupełnie niedawno upiekłam ciasto pomarańczowe (Bolo de laranja), na które przepis pochodzi z książki Bartka Kieżuna „Portugalia do zjedzenia”. Książkę, przepięknie zresztą wydaną, i przepięknie napisaną nabyłam jakiś czas temu na wieczorze autorskim. Wstyd przyznać, ale to pierwszy, lecz na pewno nie ostatni przepis, który wykorzystałam. Do mojego ciasta oczywiście wkradły się drobne nieścisłości, gdyż np. zdecydowanie drgnęła mi ręka podczas dodawania likieru pomarańczowego, a wszystkie rodzynki w domu z pewnością zjadł kot, toteż użyłam żurawiny. I też wyszło dobrze 😉 Przepis podaję Wam oryginalny, a w nawiasach moje nieskromne modyfikacje.
Składniki:
350 g mąki tortowej
120 g cukru
100g masła 3 jajka ekologiczne
Sok i skórka starta z dwóch pomaranczy
10g proszku do pieczenia
Szczypta soli
20 ml likieru pomarańczowego (jak mówiłam, ręka mi drgnęła i było jakieś 100 ml)
70 g rodzynek (u mnie była żurawina, w dodatku nie wiem ile gramów)
Przygotowanie:
W misie robota kuchennego umieszczamy mąkę, cukier, miękkie masło i proszek do pieczenia i wyrabiamy ciasto. Następnie, cały czas wyrabiając, dodajemy kolejno jajka, sok i skórkę z pomarańczy. Gdy wszystkie składniki połączą się dodajemy likier pomarańczowy oraz rodzynki i nadal wyrabiamy, dopóki nie powstanie gładka masa.
Tortownicę w kominem smarujemy masłem i wysypujemy bułką tartą. Przelewamy do niej ciasto i pieczemy ok. 30 minut (do suchego patyczka) w temperaturze 180 stopni.
Szybkie, pyszne i w sam raz nada się na Święta.