Matko jedyna, Walentynki! Zapomniałam na amen. Znając (dorosłe) życie – bo za nastolatka absolutnie się o nich nie zapominało –  wcale nie ja jedna, więc mam dla Was superszybki przepis na własnoręczny prezent dla Wybranki/Wybranka.  Ale zanim przejdziemy do szczegółów przepisu chciałabym, byście dowiedzieli się o czymś ciekawym.

Otóż, dziś jest święto nie tylko Zakochanych w sobie na wzajem, lecz także święto zakochanych w… winie. Święto to wywodzi  się z Bułgarii, a jest obchodzone na praktycznie całych Bałkanach – traktowane trochę jako taki lokalny odpowiednik amerykańskich Walentynek. Nazywa się Trifon Zarezan, a jego patronem jest Święty Tryfon. Wg tradycji podstawowym obrządkiem jest podcinanie przez mężczyzn (właścicieli winnic) winorośli. Ma ono na celu przypomnienie o nadchodzącej wiośnie. A wygląda to tak: po porannym obrządku w cerkwi, hodowcy winorośli udają w towarzystwie wesołego grajka do winnicy, gdzie na jej środku lub w rogach odcinają jeden lub trzy pędy, a miejsca po odciętych pędach polewają winem, aby przypomnieć winorośli o jej głównej roli, czyli o wydaniu zdrowych, dorodnych plonów. Obecnie również  święci się winnice wodą święconą, co ma na celu uchronienie przed złymi mocami i szkodnikami. Ten zwyczaj wywodzi najprawdopodobniej z obmywania winnicy po zimie, choć biorą pod uwagę fakt, że Święty Tryfon był specem od uleczania opętań i przeganiania złych duchów, może to mieć również związek z tym jego zajęciem 😉 Po przycięciu winorośli winiarze zaplatają z odciętych gałązek wianki, które następnie nakładają na swoje czapki lub przerzucają przez ramię i niosą do domu, gdzie kładą je przy domowej ikonie. Po wszystkich tych obrządkach rozpoczyna się jedna wielka impreza – wszyscy odwiedzają się wzajemnie częstując winem. Tradycyjnie, święto kończy się wieczorem w karczmie, gdzie zbierają się mężczyźni.

Bez względu na to, co wolicie świętować, łapcie szybki przepis:

Składniki:
200 g migdałów
100-120 g cukru pudru
50 ml amaretto (lub ciemnego rumu, w totalnej ostateczności 30 ml wódki)
Kilka kropel olejku migdałowego

1 tabliczka białej czekolady
Nieduża łyżka masła
1 łyżka słodkiej śmietanki (od 30% w górę)
Barwnik spożywczy

Ozdoby – figurki cukrowe, kuleczki, brokat jadalny, czy – jak szaleć do szaleć – jadalne złoto

Przygotowanie:
Migdały wrzucamy do mocnego blendera i mielimy do momentu, aż zacznie „wydzielać” się z nich tłuszcz. Idealnie zmielone migdały to takie, które po ściśnięciu w palcach tworzą jednolity „placek”.

Dodajemy cukier puder i ponownie mielimy.

Dodajemy alkohol oraz olejek migdałowy i wyrabiamy ciasto. Nie należy już dłużej mocno blendować, bo zrobi Wam się masło migdałowe 😉

Masa migdałowa powinna być zbita i podczas schładzania może pękać.

Masę rozpłaszczamy, najlepiej dłońmi i rozgniatamy na grubość 1 cm. Za pomocą wykrawaczek do ciasteczek wykrawamy wymarzone kształty. Ja akurat wykrawaczki w kształcie serduszka nie miałam, więc radziłam sobie ręcznie.

Gotowe marcepanki wkładamy do lodówki, aby schłodziły się. Jeżeli bardzo zależy Wam na czasie, po prostu włóżcie do zamrażalnika na czas przygotowywania polewy.

Polewa:
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej, dodajemy masło i śmietankę. Po uzyskaniu gładkiej, płynnej masy dodajemy barwnik. Ja korzystam z barwników spożywczych w proszku. W tym przypadku użyłam czerwonego w ilości „na czubeczku trzonka małej łyżeczki”. Należy pamiętać, że barwniki w proszku są dużo bardziej intensywne.

Schłodzone marcepanki pojedynczo zanurzamy w rozpuszczonej czekoladzie. W tym celu używam szczypiec kuchennych, co bardzo usprawnia pracę. Czynność tę należy wykonać szybko, aby marcepany nie rozmiękły pod wpływem temperatury.

Marcepanki w polewie umieszczamy na desce pokrytej papierem do pieczenia i nożykiem usuwamy nadmiar czekolady, ozdabiamy wg uznania i wstawiamy do lodówki, aby polewa stężała.

Uff… Walentynki uratowane <3 Dużo miłości dla Was!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *