Święta przeleciały jak z bicza strzelił, a już za pasem Sylwester. Aż nie chce się wierzyć, jak ten czas szybko leci. A mnie tymczasem udało dokopać się do bardzo ciekawej legendy związanej z balami sylwestrowymi. Pochodzi ona z południowej Europy i, choć bale sylwestrowe w znanej nam dziś formie pochodzą z XIX wieku, to w niektórych kręgach poniższa opowieść  jest wciąż żywa.

A mianowicie, dawno, dawno temu, bo w roku 999 groza nadchodzącego millenium zapanowała nad ludzkimi umysłami, które zaczęły snuć wizję potwornego końca świata. A wszystko za sprawą starożytnej rzymskiej bogini Sybilli, która na rok 1000 przepowiedziała apokalipsę. Pikanterii i „wiarygodności” tej straszliwej opowieści dodawał fakt, że nawet w Starym Testamencie było o tym parę wzmianek. Otóż, za całym tym Armagedonem, jaki został przepowiedziany, miał stać straszliwy morski potwór o nazwie Lewiatan. Ten właśnie potwór w IV wieku został przez papieża Sylwestra I uwięziony i uśpiony w lochach Watykanu. Jednakże błogi sen krwiożerczej bestii miał zostać przerwany właśnie w roku 1000. Rozwścieczone monstrum miało uwolnić się z lochów i ziejąc z paszczy ogniem piekielnym zniszczyć ludzkość i spalić cały świat. Wizja faktycznie mało ciekawa. Żeby tego było mało, w roku 999 nastąpiła zmiana na stanowisku papieskim i Sylwestra I zastąpił Sylwester II, czyli biskup Rawenny, Gerbert z Aurillac. Tego już było zbyt wiele i cała Europa zgodnie uznała, że jak nic Sybilla miała rację. Ludzkimi sercami zawładnął strach, a czasu na panikę było sporo, ponieważ Sylwester II objął pontyfikat 2. kwietnia. Ponoć 31 grudnia w Europie miały rozgrywać się iście dantejski sceny. Ludzie w panice chowali się do piwnic lub tłumnie uciekali do przygotowanych wcześniej jaskiń i wykopanych jam mając nadzieję, że jakoś uda się przetrwać straszliwy atak Lewiatana. Wybiła północ, cała Europa wstrzymała oddech w oczekiwaniu na najgorsze, a ludzkie serca zamarły i… nic się nie wydarzyło. Ani śladu po potworze i ogniu piekielnym. Nadal kamień na kamieniu jak stał, tak stał, a żadne kataklizmy nie pustoszą ani wsi, ani miast. Zapanowała wówczas ogromna radość i aby uczcić szczęśliwy finał niezbyt szczęśliwych przepowiedni bawiono się do świtu. To właśnie na cześć tamtych wydarzeń dziś  świętujemy koniec roku hucznymi balami zwanymi Sylwestrem. ?

Ale, ale… jak to w każdej legendzie znajduje się maleńkie ziarenko prawdy. Mianowicie, w czasach pontyfikatu papieża Sylwestra I (314 – 335), cesarz Konstantyn podpisał tak zwany edykt mediolański. Edykt ten dotyczył zniesienia prześladowań chrześcijan. Wszystko wskazuje więc na to, że twórcy legendy pod postacią metaforycznego smoczyska ukryli rozwinięty za czasów Dioklecjana okrutny rzymski system represji. Ot, taka ciekawostka ?

c.d.n.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *