Jak wiecie naprawdę rzadko korzystam z gotowych rozwiązań kulinarnych i pomysłów, jednak czasem zdarza się. Zdarza się również, że M sobie gdzieś jedzie bez mojego uroczego towarzystwa, a mnie właśnie wtedy zbiera się na a) remonty, b) ciężkie prace ogrodnicze. A ponieważ w tym roku zamierzam powiększyć swoje eko-uprawy , w sobotę o świcie (no, prawie o świcie) zapakowałam zwierzyniec w auto i fruuuu… do W. Czas porządnie zakasać rękawy! Ponieważ nie miałam już czasu na rozbijanie się w różnych miejscach po zakupy, to podjechałam do Lidla. Tutaj w moje ręce wpadł pewien „gotowiec”, a mianowicie polędwiczki wieprzowe zawijane w boczek z dodatkiem rozmarynu.  Znacie mój stosunek do gotowych potraw, ale tutaj nic nie wzbudziło moich podejrzeń. Żadnej marynaty, „wcierki ziołowej” i innych kamuflaży nieświeżości. Po prostu całkiem przyjemny „pomysł na”. Do tego wykombinowałam sobie przepyszny pieczony bakłażan, na który przepis podaję poniżej. Wyszedł mi z tego wszystkiego bardzo smaczny, sycący posiłek, a wierzcie mi – zakładając wypasiony zielnik, przewożąc taczkami tony ziemi i dźwigając kamienie może człowiek zgłodnieć solidnie.

Co do samych polędwiczek mam poradę – polecam piec  je w naczyniu żaroodpornym, a nie w załączonym aluminiowym kubełku, w temperaturze 180 stopni  bez termoobiegu (wbrew instrukcji na opakowaniu) przez ok. 30 -40 minut – na pewno nie 50 podane na etykiecie, bo wyjdzie Wam suchy wiór.

Przepis na pieczony bakłażan

Składniki:
Bakłażan średniej wielkości
Spora łyżeczka masła
2 ząbki czosnku
Garść orzechów włoskich
½ łyżeczki kminku
½ łyżeczki ziaren kolendry
Kilka ziaren pieprzu – może być np. kolorowy
Sól wg uznania

Przygotowanie:
Muszę przyznać, że najbardziej lubię bakłażany z ognia, ale tym razem w ruch poszedł piekarnik.

Bakłażan nakłuwamy lekko w kilku miejscach. Jeśli tego nie zrobimy może zdarzyć się, że przegrzany oberżynowy środek eksploduje nam w piekarniku. Uwierzcie mi na słowo – kiepsko skrobie się przypalone bakłażanie resztki z drzwiczek pieca. Sprawdzone i potwierdzone 🙂

Pieczemy w temperaturze 200-220 stopni tak, aby skórka przypaliła się, ale samo warzywo stało się mięciutkie.

Czosnek drobniutko siekamy.

W moździerzu umieszczamy orzechy, kminek, kolendrę i rozgniatamy. Dodajemy sól do smaku wg uznania.

I teraz propozycje serwowania są dwie:
– albo obieramy bakłażan ze skóry i już w miseczce dodajemy masło, posypujemy czosnkiem i mieszanką orzechów i przypraw
– albo, jak ja, przekrawamy oberżynę na pół, miąższ smarujemy masłem i jak wyżej posypujemy czosnkiem i mieszanką ziół i przypraw.

Bon apetit!

2 comments on “Pieczony bakłażan”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *