A my jutro mamy Dzień Mamy 😉 Historia współczesnego Dnia Matki nie jest zbyt długa, gdyż sięga roku 1858, kiedyż to amerykańska nauczycielka Ann Maria Jarvis wymyśliła, aby co roku obchodzić Dzień Matczynej Pracy w podziękowaniu za trud narodzin i wychowania. W 70. latach tego samego wieku na podobny pomysł wpadła inna działaczka społeczna, Julia Ward Howe i zaproponowała, aby w kalendarzu świąt znalazł się dzień obchodzony rok rocznie i poświęcony macierzyństwu i pokojowi. Jednak to dopiero córka naszej pierwszej bohaterki, również o imieniu Ann doprowadziła do tego, że władze USA przychyliły się do pomysłu jej mamy i zgodziły się na obchodzenie co roku Dnia Matki. Pierwsze obchody zorganizowano w 1908 roku. Tradycje europejskie są nieco starsze i sięgają XVI wieku, kiedy to w Anglii, w czwartą niedzielę Wielkiego Postu obchodzono Mothering Sunday, kiedy to dzieci ofiarowały swoim Mamom różne drobiazgi. W Polsce z kolei Dzień Matki zaczęto świętować tuż przed II wojną światową.
I z tej okazji mam dla Was wyjątkowy wpis. Dzięki dobrewina.pl udało mi się stworzyć znakomity duet, który z pewnością przypadnie do gustu zarówno Wam, jak i Waszym Mamom. A mianowicie całkiem fajne winko, a do tego słodycz.
Zaczniemy od wina. Tym razem padło na… różowiznę. A konkretnie na La Maldita Garnacha Rose DOC Roja. Wytrawne wino hiszpańskie, jednoszczepowe (Garnacha), pochodzące z regionu Roja. Ciekawostką w przypadku tego wina jest to, że grona zbierane są ręcznie, dopiero pod koniec października, więc mają szansę załapać się na dosyć niskie temperatury, co wydobędzie z nich fajną głębię.
A co ja myślę o samym winie? Ma przepiękną, poziomkową barwę. W pierwszym nosie wyczuwalne są truskawki. Takie czerwone, soczyste, słodkie i dojrzałe. Następnie, w miarę nabierania powietrza wyczuwalne stają się nuty wiosennych kwiatów, malin i rzeczonych w kolorze poziomek. W ustach z kolei… no cóż. Nos obiecywał ciut więcej. Przy pierwszym podejściu znów wyczuwalne słodkie truskawki i poziomki, ale później gdzieś nikną. Nie jest to wino pełne, jak lubię, ale też i sporo brakuje mu do pewnej lekkości. Świetnie za to smakuje bardzo mocno schłodzone, co przy temperaturach ostatnio nam towarzyszących jest niewątpliwym plusem. To wino sprawdzi się również doskonale podczas przyjęć w ogrodzie jako aperitif lub przyjemne dopełnienie (nadal mocno schłodzone) do drobiu z grilla – ach, aż oczami wyobraźni widzę taką grillowaną kurczaczą nóżkę z chrupiącą skórką i do niej właśnie kieliszek tego wina 😉
Dodatkowo ode mnie ocena podniesiona za fantastyczną etykietę.
No tak, powiecie, rozpisuje się kobita o wytrawnym winie i kurczakach, a sama chce serwować do niego słodycze. Ano chcę, ponieważ pasuje ono idealnie do lekkiego waniliowego serniczka na zimno z muso-galaretką truskawkową. Truskawka do truskawki ciągnie, łapcie więc bardzo prosty, ale jakże smakowity przepis:
Składniki (na ok. 8 – 10 niedużych kubeczków do „fingerfood”, jak na zdjęciach):
150 g gęstego jogurtu
150 g półtłustego twarogu
2 łyżki cukru
¼ laski wanilii
1-2 łyżki kandyzowanych, drobno siekanych skórek owocowych (takich, jak do keksa)
8 – 10 truskawek
cukier – opcjonalnie – mój mus wyszedł tak słodziutki, że nie musiałam go niczym dosładzać
3 łyżeczki żelatyny
Przygotowanie:
W blenderze umieszczamy 2 łyżki cukru oraz ziarenka z laski wanilii (rozkrawamy ją na pół i przeciągając nożem „zgarniamy” ziarenka. Miksujemy na puder.
Dodajemy jogurt oraz twaróg i miksujemy na gładką masę.
W 4 łyżkach wrzątku rozpuszczamy 2 łyżeczki żelatyny. Dodajemy do masy i ponownie miksujemy.
Dodajemy kandyzowane skórki owocowe i bardzo krótko miksujemy tak, aby wszystkie składniki wymieszały się.
Przelewamy masę do kubeczków, zostawiając odrobinę miejsca na mus. Wstawiamy do lodówki, aby serniczki stężały.
Truskawki miksujemy. Do odrobiny gorącej wody dodajemy małą łyżeczkę żelatyny i rozpuszczamy. Dodajemy do zmiksowanych truskawek. Dokładnie mieszamy. Galaretko – mus wylewamy na stężałe sereczniki i odstawiamy do zastygnięcia.
Bon apetit!
One comment on “La Maldita i miniserniczki na zimno na Dzień Mamy”
Pichceniomania
Wyśmienite! 🙂