Urwałam kolano. Znowu. Tzn. nie bardzo tak naprawdę jest co urywać, bo więzadeł brak, ale mocno pokiereszowałam. Znowu. A to oznacza wymuszoną przerwę w bieganiu i innych treningach, co z kolei oznacza zdecydowane nadmiary energii, które gdzieś upust mieć muszą. Ponieważ zawsze, gdy robię sobie jakąś unieruchamiającą mnie krzywdę, dochodzę do wniosku, że jestem zwyczajnie stara, gruba i brzydka i to stąd te wszystkie nieszczęścia, to niech przynajmniej będę gruba w sposób uzasadniony. I tak powstało (między innymi – bo kuchnię okupuję skutecznie całymi wieczorami) TO. Umówmy się… miks mozzarelli, boczku i ziemniaczków z cebulką nie może być niedobry 🙂 Tak wiem. Połączenie okrutne, kalorie wręcz same wyskakiwały i ganiały po kuchni, a do tego ten tłuszcz z węglowodanami. Istna katastrofa, Armagedon i trucizna, ale wiecie co? Był to najlepszy lek na moją zbolałą obolałym kolanem duszę. Parafrazując powiedzonko o czekoladzie…: Jedzenie nie pyta, jedzenie rozumie 😉
Składniki leku (na 4 porcje):
4 średnie ziemniaki
1 mała cebulka
1 łyżeczka klarowanego masła
Kulka mozzarelli (nie z zalewy)
Kilka plasterków wędzonego boczku
Sól, pieprz, gałka muszkatołowa do smaku
4 jajka
Akcesoria: plastikowa butelka + ostry nóż LUB krążek do nakładania sałatek
Przygotowanie:
Ziemniaki obrałam, pokroiłam na kawałki i ugotowałam.
Cebulkę posiekałam i zrumieniłam na łyżeczce klarowanego masła. Ziemniaki lekko ugniotłam tak, aby powstało „puree” z kawałkami warzywa. Dodałam podsmażoną cebulkę oraz pokrojoną w niewielką kostkę mozzarellę i wymieszałam. Doprawiłam do smaku solą, pieprzem i gałką muszkatołową
Ponieważ nie jestem posiadaczką takiego krążka do ładnego układania np. sałatek, to sobie taki zrobiłam, a mianowicie po prostu wycięłam z plastikowej butelki pierścień o wysokości ok. 6 cm. Polecam metodę, tylko uwaga na palce!
Za pomocą pierścienia ułożyłam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia 4 krążki z masy ziemniaczano-serowej.
Każdy z nich owinęłam plastrem boczku wędzonego i zapiekłam w piekarniku w temperaturze 190 stopni ok. 15-20 minut.
Na sam koniec załączyłam funkcję grilla, żeby ładnie przyrumieniło się od góry.
Przygotowałam 4 jajka w koszulce i umieściłam po jednym na upieczonych krążkach. Posypałam świeżym koperkiem i viola! Gotowe. Place lizać, ale dziś to chyba jednak pojadę na basen 😉