Kto choć raz był w Japonii zazna tęsknoty, jakiej do tej pory nigdy nie poznał. Niedługo minie rok od naszej niezwykłej podróży, a ja wciąż pamiętam zapach tamtejszego powietrza. Można śmiało powiedzieć, że Japonia to nie kraj, Japonia to stan umysłu, jednak w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu. To jest niesamowite, że z jednej strony to wszystko jest jednocześnie tak odległe, a z drugiej strony tak bliskie.
Po powrocie brakowało mi mnóstwa rzeczy – poczynając od kompletnie innej mentalności ludzi, a na (oczywiście) jedzeniu kończąc. Podjęłam się karkołomnego zadania znalezienia w Krakowie, i w sumie nie tylko miejsc, które będą serwować potrawy jak najbardziej zbliżone smakiem to oryginałów. Cóż misja trudna i pełna gorzkich rozczarowań, ale jednak w dzikim gąszczu pseudojapońskich i maksymalnie spolszczonych „wynalazków” da się znaleźć perełki. O jednej z nich już pisałam TUTAJ i. znów tutaj wracamy. Jak przeczytałam na Ka Udonowej stronie FB, że zabierają się za japońskie śniadania wiedziałam, że po prostu MUSZĘ to zobaczyć na własne oczy. Przeczytałam menu i z duszą na ramieniu, znów odczyniając uroki „nie schrzańcie tego, błagam, nie schrzańcie tego” wraz z M wsiedliśmy w tramwaj i jazda. Przyznam, że droga z pustymi brzuszkami i obietnicą, że dostanę coś, o czym marzę (i nie muszę sobie tego zrobić sama), dłużyła się niemiłosiernie.
Japońskie śniadanie – menu
W menu śniadaniowym znajdują się 2 zestawy:
- Zupa miso z tofu i wakame, jajko, pok choy z solonym suszonym żółtkiem, kimchi, ziemniaczane kakiage z majonezem z yuzu – w cenie 23 zł
- Zupa miso z tofu i wakame, ryż, jajko, kiszony burak, grzyby lub warzywa w tempurze w cenie również 23 zł
Dostępna jest również wersja wegańska, w której jajko zastępują twardym tofu, majonez też jest wtedy wegański, a zamiast solonego żółtka – prażony sezam.
Dodatkowo, za całe oszałamiające 6 polskich nowych złotych można dostać czarną kawę z dolewkami bez limitu. W tej cenie można też załapać się na filiżankę cappuccino, latte, flat white lub herbatę.
Jak wrażenia? Cóż – pozostaje mi tylko podziękować Ka, że znów mogłam choć na chwilkę przenieść się do jakiejkolwiek „śniadaniarni” Kraju Kwitnącej Wiśni. Od razu przypomniało mi się śniadanie w pewnym zabytkowym ryokanie w Tonosawie, praktycznie u stóp góry Fuji. Przepyszne miso, w którym faktycznie pływa tofu i wakame, a kakiage skradło moje serce (to rodzaj tempury – cieniuteńko pokrojone warzywa smażone na głębokim oleju). W ogóle większość kucharzy z krakowskich „japońskich” restauracji powinno wybrać się tutaj na kurs pt. „Jak zrobić pyszną prawdziwą tempurę”. Delikatna, chrupiąca i w końcu! W końcu na „nieprzechodzonym” oleju.
Kiszonki z Ka Udon Bar zaczynają być powoli owiane legendą – fantastyczne. Do kompletu zwyczajnie dobrze zrobiony ryż i jesteśmy w domu. Ja to jeszcze duuuużo bym dała, gdyby w takim śniadanku znalazła się yuba, czyli „kożuch” z mleka sojowego. Wygląda jak średnio apetyczny glucik, ale w połączeniu z sosem sojowym i odrobineczką wasabi to istne niebo w gębie. Ach te marzenia…
Właśnie takie śniadania jadłam w Japonii najczęściej. Pożywne, wieloelementowe, kolorowe. Jeśli macie ochotę skosztować japońskiego śniadania, w wersji oryginalnej i nieskażonej (jeszcze) spolszczeniem, maszerujcie szybko do Ka Udon Baru na Rakowickiej.
One comment on “Japońskie śniadanie w Ka Udon Bar”
Pichceniomania
Wygląda cudownie, chętnie zjadłabym takie śniadanko!