Muszę przyznać, że bardzo, ale to bardzo długo zastanawiałam się nad publikacją tego artykułu, ale jednak przykrość, a następnie narastające oburzenie mnie do tego zmotywowało. Z pewnością część z Was ogląda program pt. „Ugotowani”. Jakiś milion sezonów temu pojawiła się w programie niejaka Kasia, która wzbudziła ogromną, nieładnie mówiąc „radochę” stwierdzeniem, że lubi ludzi, którzy ładnie jedzą. Cóż, zbieżność imion jest przypadkowa, jednak ja też lubię ludzi, którzy ładnie jedzą. A że ostatnimi czasy stołuję się często w miejscach różnych, to i poczyniłam pewne obserwacje. Powiem Wam szczerze, że pierwsza wersja tego artykułu była hmm… co najmniej niemiła. Po zastanowieniu jednak doszłam do wniosku, że nie ma się co pieklić, ale warto zebrać w kilka punktów garść dobrych rad, aby przy wspólnym posiłku wszyscy czuli się dobrze 🙂
Jak by na to wszystko nie spojrzeć, po sposobie jedzenia posiłków oraz doborze stroju (i absolutnie nie mówię w tym momencie o eleganckich przyjęciach) możemy poznać obycie i temperament jedzącego, ale przede wszystkim jego kulturę.
Przykazanie pierwsze:
Dla każdego dobrze wychowanego człowieka jest nim zwracanie uwagi na potrzeby, a przede wszystkim na obecność innych. Spotykając się przy pięknie nakrytym stole, chcąc delektować się pysznymi potrawami każdy chce na chwilę zapomnieć od pędzącym jak oszalałym świecie. O ile więc nie jesteśmy na jakimś spotkaniu biznesowym unikajmy rozmów o pracy, nie próbujmy załatwić siostrzenicy brata dalszego kuzyna „roboty”, nie poklepujmy po plecach współbiesiadnika ze słowami „hehe, wiedzie się” (albo i „nie wiedzie się”). Nie wykorzystujmy wiedzy zawodowej innych gości, ani, o zgrozo nie rozprawiajmy o chorobach. Żadnych! Naszych, babć, cioć, pociotków i tym podobnych.
Szacunek dla innych okazujemy także odpowiednio dobierając strój. Proszę – nie siadajmy do stołu, a już w szczególności restauracyjnego stołu, w brudnym dresie, dziurawych legginsach (najlepiej w żadnych legginsach) czy… w czapce na głowie. Naprawdę, głównie Panowie – nawet czapka odwrócona daszkiem do tyłu NADAL pozostaje czapką. A to naprawdę świadczy o totalnym braku kultury. Brr…. Co do Pań – Koleżanki drogie – długość kiecki naprawdę ma znaczenie, a Wasze majteczki absolutne nie korespondują z estetyką mojego talerza.
Przykazanie drugie – spożywanie posiłku i dobór sztućców:
Po otrzymaniu dania zaczynamy jeść tak, aby danie nie wystygło. No chyba, że otrzymujemy baaardzo gorący posiłek. Wtedy możemy chwilę poczekać, gdyż nieeleganckie jest dmuchanie na kąsek. Ci, którzy otrzymali swój talerz wcześniej jedzą w takim tempie, aby wszyscy skończyli jeść danie względnie w tym samym czasie. Mężczyzna nie powinien brać do rąk sztućców, dopóki nie uczynią tego jego sąsiadki (o zasadach usadzania gości będzie niebawem). Jeśli nie mamy pojęcia, jak zabrać się za danie obserwujemy współbiesiadników lub zwyczajnie pytamy kelnera. Naprawdę! To żaden wstyd. Jednak jest pewna złota zasada: najpierw sięgamy po sztućce najbardziej oddalone od talerza i tego trzymamy się do końca posiłku. Pamiętajcie: „od zewnątrz, do wewnątrz” i żadna potrawa nie będzie Wam straszna.
W ukochanej przeze mnie kuchni japońskiej sushi jemy pałeczkami lub rękoma – i niczym innym! Patrzcie kolejny punkt.
Przykazanie trzecie – jak trzymać sztućce:
Nie, to nie jest żart. Nie tak dawno temu widziałam, jak pewien pan, w czapce na głowie zresztą, zmasakrował dwoma widelcami trzymanymi pełną dłonią, jak niezbyt skoordynowany dwulatek, rolkę sushi i z pełnymi ustami, podtykając kelnerce nabitego na widelec „suszaka” zapytał, co to jest. Panie jedyny. Coś strasznego. Kelnerka zbladła, mnie zemdliło.
Sztućce trzymamy pomiędzy palcem wskazującym, a kciukiem. Naprawdę – są one na tyle lekkie, że nie musimy przysadzać się do nich, jak do łopaty. Łyżka brzuszkiem w dół, widelec grzbietem do góry, a nóż ząbkami w dół (tak, na własne oczy widziałam, że można próbować inaczej). To kęs posiłku ma trafiać do naszych ust, a nie odwrotnie – krótko mówiąc, nie wisimy jak sępy nad talerzem. Jest pewna dobra zasada: sztućce raz wzięte do rąk nie powinny nigdy więcej trafić na obrus. W przerwie jedzenia krzyżujemy je na talerzu, po zakończeniu z kolei układamy równolegle. Jeśli danie nam nie smakowało, zazębiamy nóż z widelcem. Nie machamy sztućcami, nie gestykulujemy intensywnie nawet, jeśli mamy iście południowy temperament. Szkoda byłoby zakończyć posiłek na pogotowiu ratując czyjeś wybite oko 😉
Przykazanie czwarte – jak nie zepsuć posiłku innym:
No cóż – w naszym kręgu kulturowym przy stole nie siorbiemy, nie mlaskamy, nie mówimy z pełnymi ustami, nie wybuchamy niekontrolowanym śmiechem pokrywając resztkami jedzenia lub wina współbiesiadników. Nie piłujemy jak szaleni zbyt twardych kawałków i staramy się zachować estetykę talerza – nie rozgrzebujmy dania, nie zjadajmy dekoracji (to się tyczy również drinków). Przed sięgnięciem po „coś do picia” należy obetrzeć delikatnie usta przeznaczoną do tego serwetką. Sami przyznacie, że wyjątkowo mało apetycznie wyglądają szklanki bądź kieliszki z odbitymi tłustymi (lub tłustymi i kolorowymi) usteczkami.
Przykazanie piąte:
Nie ma nic gorszego w trakcie wspólnego posiłku niż grobowa cisza lub bezmyślne wpatrywanie się w ekranik telefonu. Serio, serio – fejsbuk i inne SMSy mogą poczekać. I nie, nie ma dla telefonu miejsca na stole. Miło jest utrzymywać kontakt wzrokowy ze współbiesiadnikami i prowadzić interesującą rozmowę. Wspólne jedzenie posiłków powinno nam wszystkim sprawiać radość i frajdę, a nie stać się udręką, którą chcemy jak najszybciej zakończyć.
Tak niewiele, a ile może zdziałać 🙂
Polecam również artykuły: 7 grzechów gości restauracji oraz 7 grzechów głównych restauratorów
Bon apetit!