Moja „Wieś” jest przeurocza. Piękne widoki, wymarzony drewniany domek, staw, rybki, ognisko, gotowanie na ogniu (nie rybek – jeszcze) – bajka. Ma póki co jedną, jedyną wadę – brak sensownego ogrzewania. Kominek z otwartym paleniskiem może i jest uroczy, ale jest przy okazji generatorem dymu wędzarniczego w zdecydowanie za dużych dla mnie ilościach, dając przy tym „ciut” za mało ciepła. W związku z tym jest tam prze-cho-ler-nie zimno 🙂 a jak zimno, to czasem trzeba się dogrzać, nie tylko kalesonkami, ocieplanym dresem, 3 bluzami i kocem 😉 od czasu do czasu lubię w taki ziąb napić się czerwonego grzanego wina, jednak jestem zdecydowanym przeciwnikiem stosowania w tym celu gotowych „grzańców”, szczególnie tych najtańszych. Mają one wspólnego z winem praktycznie tyle, co nic, za to z kosmiczną ilością dodanego cukru już bardzo wiele. Do tego chemiczne „przyprawy” i sztuczny miód i nasza wątróbka musi „przerabiać” już nie tylko %, ale całą masę niekoniecznie zdrowych dodatków. Dlatego do „grzańców” stosuję zwykle dobrej jakości czerwone wino, które doprawiam sobie po swojemu – korzennymi przyprawami, miodem, świeżymi i suszonymi owocami. Do przygotowania wina na zdjęciu weszły:

Butelka czerwonego wina – może zawodzić mnie pamięć, ale do gara wlałam chyba „jakieś” Chianti
Laska cynamonu
Odrobina cynamonu w proszku
Goździki
Gwiazdka anyżu
2 solidne łyżki miodu
Pomarańcza
Suszone śliwki
Suszone gruszki

Wino przelewamy do garnka i podgrzewamy tak, aby było bardzo ciepłe, ale nie zagotowało się. Dodajemy miód, przyprawy, pokrojone suszone śliwki i gruszki, 2-3 plasterki pomarańczy. Mieszamy i podgrzewamy tak, aby miód rozpuścił się. Przelewamy do szklanek uprzednio nagrzanych (np. za pomocą gorącej wody, w piekarniku lub mikrofali), dodajemy plasterki świeżej pomarańczy i voila! Gotowe 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *