Przyszła jesień, za chwilę będzie zima i wraz z nią coroczny problem przybierania na wadze. W sumie dodatkowa warstewka izolacyjna może być przydatna, ale nie w naszym klimacie. Krótsze dnie, długie zimowe wieczory, mała ilość światła powodują, że chętniej sięgamy do jedzenie czy rozgrzewające na różne sposoby napoje. A jak dorzucimy do tego mniejszą ilość ruchu (bo zimno, bo leje, bo się nie chce) i mało rozsądną, niezbilansowaną dietę to… mamy jak co roku postanowienie noworoczne 🙂 W kilku punktach napiszę, czego unikać, żeby noworoczne obietnice były bardziej konstruktywne, niż jedynie utrata masy.
1. Pierwsze miejsce na mojej liście zajmuje alkohol. Są to totalnie puste kalorie i to niemałe ich ilości, bo 1 g alkoholu ma w sobie aż 7 kcal. Jeśli dorzucimy (a raczej dolejemy) do kompletu syropy do piwa lub kolorowych drinków, to mamy prawdziwą bombę kaloryczną. Powiem tak, lampka (a może nawet dwie) czerwonego wina raz w tygodniu jeszcze nikogo nie zabiła i raczej nie zrujnuje naszej sylwetki, ale już codzienne winkowanie, piwkowanie i drinkowanie i owszem. I nie usprawiedliwiajmy nadmiernego spożycia nawet czerwonego wina obecnością resweratrolu, czyli znakomitego przeciwutleniacza ;). Ponadto % spożywane w za dużych ilościach mordują nie tylko nasze sylwetki, ale również zdrowie prowadząc do różnych zaburzeń metabolicznych i uszkodzeń narządów wewnętrznych.
Poza tym, w trakcie picia alkoholu po pierwsze wzrasta apetyt, a po drugie zdecydowanie łatwiej stracić kontrolę nad tym, co ląduje w naszych buziach.
2. Na drugim miejscu lądują produkty „light”. Pomijam już cuda, jakie można znaleźć w ich składzie, ale należy pamiętać tym, że (mówiąc w skrócie) przyswajalność białka bez obecności tłuszczu drastycznie spada. Poza tym, to wcale nie ten tłuszcz jest taki wrogi dla pięknej sylwetki, ale cukier, którego w takich produktach znajdziecie w całkiem pokaźne ilości. Tak więc mimo zapewnień producenta o wspaniałości tych produktów są nie dość, że bez smaku, to jeszcze praktycznie bezwartościowe. Nie dajcie więc łapać się w pułapki i czytajcie etykiety,
3. Słodkości w różnych postaciach. Zdaję sobie sprawę, że obecnie na sklepowych półkach są tony bajecznie kolorowych słodyczy, a w takie paskudne szare dni człowiek dostaje ślinotoku na widok różowego makaronika z kremem 🙂 I właśnie dlatego warto mieć dobrze zbilansowaną, idealnie dopasowaną do siebie dietę – wtedy nie pokonają Was żadne „ochoty” na słodkie. W tym worku lądują również koktajle „mleczne” 🙂
4. „Zdrowe słodycze” – pamiętacie! Melasa i miód to nadal cukier. A jeśli występuje w połączeniu z ekspandowanym ryżem czy amarantusem (są takie ciasteczka – w smaku cudo, a jak się boczki na ich widok cieszą :)), to dopiero cukrowa kumulacja szczęścia.
5. Niektóre owoce o wysokim indeksie glikemicznym, jak banany czy winogrona. Niektórzy dorzucają jeszcze awokado, jako „najtłustszy” owoc świata, jednak ja zalecam akurat jego spożywanie ze względu na zawartość kwasu oleinowego obniżającego poziom cholesterolu i ciśnienia krwi. Krótko mówiąc: to nie cukry proste sprawiają, że jest ono kaloryczne, ale (dobry) tłuszcz. Z umiarem, ale jak najbardziej jeść należy.
6. Sód i żywność wysokoprzetworzona. Nadmierna ilość sodu sprawia, że organizm „przytrzymuje” sobie wodę, a przez to nie usuwa mnóstwa toksyn. Sód jest nie tylko w soli, ale również w dużych ilościach w żywności wysokoprzetworzonej. W niej też znajdziecie nie tylko zastraszającą ilość konserwantów, ale oczywiście… cukier.
7. Potrawy smażone, czyli mnóstwo nasyconych kwasów tłuszczowych. Unikajcie więc wszelakiej smażeniny, w szczególności na tłuszczu niewiadomego pochodzenia. W przypadku spożywania potraw smażonych na „przechodzonym” tłuszczu możecie jeszcze zaopatrzyć swoje ciałko w pokaźny zestaw związków kancerogennych, jak choćby węglowodory aromatyczne.
8. Białe pieczywo i inne „ białe zboża” – zapychacze w czystej postaci. Ani z tego zdrowia, ani pięknej sylwetki, a ostatnimi czasy to i smaku.
9. O śmieciach pokroju chipsów i im podobnych nawet nie będę się tutaj rozpisywać
Co więc zapewni stałą masę ciała w czasie zimowych miesięcy?
Dużo warzyw i owoców o niskim indeksie glikemicznym, min. 2 – 3 litry płynów dziennie (i to raczej wody, niż posłodzonej kawy), produkty pełnoziarniste, odpowiednia dawka ruchu, zapewnienie sobie 7-8 godzin dobrego snu i obowiązkowe śniadanie 🙂 A jak będziecie wyspani i zdrowo najedzeni, to i humor i uśmiech będą dopisywać, więc odpadnie zajadanie chandry 🙂
A jutro „Low carb dla opornych”, czyli przystępny opis jednej z najlepszych diet redukcyjnych, dzięki której ubędzie kilogramów względnie szybko, bez uszczerbku na zdrowiu i efektu jojo.